Post by Dariusz WaliszewskiPost by cozyThe Animals działali do końca lat
70-tych, choć nazwa się zmieniła (The New Animals, Eric Burdon and
The Animals). Na płytach z drugiej połowy lat 60-tych przeważają ich
własne kompozycje.
Ale to był już jednak inny zespół, czyż wszak nie?
Chodziło mi o tych
Animalsów przed rozpadem ( z Pricem, a później Rawberrym i E. Burdonem w
składzie)
Na pewno. M.in. nie używali już garniturów :) Z dawnych The Animals w
składzie, oprócz Burdona, był tylko Jenkins. Jak nazwa wskazywała,
była to już grupa Burdona. Do tego powstała w USA, choć z brytyjskimi
muzykami. Burdon miał kontrakt więc pewnie dlatego w nazwie grupy
musiało pojawić się The Animals. Z drugiej strony wówczas w USA
lepiej były widziane nazwy z nazwiskiem lidera. Gdy po raz pierwszy
przyjechali tam Stonesi, prasa pisała o nich jako Mick Jagger And The
Rolling Stones, co wkurzało Briana Jonesa.
Post by Dariusz WaliszewskiPost by cozy..., pełen psychedelicznyh smaczków.
Oglądałem kiedyś film o Burdonie, w którym opowiadał między innymi o
ten co pije, nie zrozumie tego, co bierze i vice versa.
Wydaje mi się, że piszesz o filmie, a właściwie serialu, Dancing In
The Street.
Post by Dariusz WaliszewskiEB był z tych
biorących i pewnie stąd te smaczki na płytach z drugiej połowy lat 60-tych.
Taka wówczas była konwencja. Wind of Change ukazał się w 1967 r czyli
roku Lata Miłości, debiutów płytowych Jimi Hendrix's Experience, The
Doors, wydania Sierżanta Pieprza i po debiucie Zappy z jego Freak Out.
Zresztą nawiązań do tych płyt jest tam wiele. Burdon osobiscie znał
Morriosna, Hendrixa...
--
Wojtek Kozłowski
<<Watch out where the Huskies go
And don't you eat that yellow snow>>